Edukacja w 21 wieku, Metodyka do nauki czytania, Pomysł do klasy na dziś!, Technologia w edukacji

Czytanie czy serfowanie, to jest drugie pytanie.

W dobie powszechnego i nieustannego dostępu do internetu i wielu związanych z nim atrakcji, czytanie spada na dalszy plan. Jak zachęcić młodzież do czytania?

Tak jak napisałam w Czytanie czy serfowanie, oto jest pierwsze pytanie, w naszej szkole ponownie wprowadzamy naukę, czy też – jak kto woli – „wyrabianie nawyku” czytania, zachęcając do czytania uczniów, którzy nie znają świata bez internetu, tabletów, i smartfonów.

Szkoleniowiec, który na początku tego roku szkolnego przyjechał do nas z Singapurskiej międzynarodowej szkoły, namawiał nas na wprowadzenie do programu lekcji konkretnego czasu na czytanie. Spróbowałam, bo lubię wyzwania. I co z tego wynikło?

1/ W pierwszym semestrze tego roku, 2 razy w tygodniu po 20 minut, wszyscy moi uczniowie (14-15 latkowie) na lekcji j. angielskiego (tak jak np. w Polsce na lekcji j. polskiego) wyciągali wybraną przez siebie książkę i czytali. Wszyscy czytaliśmy. Cisza.

HA! Wcale tak nie było! Bo trzech zapomniało swojej książki (dostali inną, mam zapas 😉 ) dwie uczennice zasnęły z książką na poduchach, trójka na kanapie chichotała bezustannie (pomimo kilku rozmów jak rozpraszające jest takie zachowanie) i tylko gromy posyłane z moich oczu ponad moją książką (a ja faktycznie chciałam sobie poczytać 😉 ) uspokajały ich na chwilkę.

A na następnej lekcji SSR (Sustained Silent Reading, artykuły o tym w j. angielskim tu i tu) znów chichoty, spanie, udawanie, że czytamy. Ech! Ręce (z książką!) opadają.

W gimnazjum SSR jest od lat praktykowane, skutecznie. W liceum natomiast, poprzez dekady raz wracało, raz się rozmywało, w zależności od nacisku programowego.  Teraz ponownie wróciło.

Więc zakasałam rękawy i uzbroiłam się w cierpliwość. Z uporem maniaka uciszałam, siadałam z moją książką koło najbardziej wiercących się lub najbardziej ziewających, lub między chichoczących.

Po 8 tygodniach wysiłku, wszyscy czytaliśmy. Cisza.

Czas na punkt 2.

2/ W czasie gdy uczniowie czytają, nauczyciel szeptem przeprowadza konferencję z każdym uczniem po kolei: co czytasz? Jak długo dziennie/tygodniowo? Co się w książce dzieje? Temat? Wątek? Co szokuje? Co interesuje? Komu byś polecił? Co z niej warto zapamiętać? Zapisuje w notatniku, przy następnych spotkaniach porównując informacje z poprzedniego i drążąc dyskusję.

Nooooo, to się znów zaczęło. Szeptana konferencja z jednym uczniem rozproszyła zdobytą już uwagę i skupienie innych. Znów było wiercenie się, kręcenie, chichoty, udawanie czytania lub po prostu zasłanianie się książką i drzemka. Dopiero kilka „kolejek” konferencji i rozmów w cztery oczy z każdym uczniem na temat czytanej książki powoli zmieniło nastawienie uczniów. Najbardziej oporny nawet zapytał „A czemu Pani tak zależy na tym, żebym czytał?” i zaraz ponuro dodał: „Nie lubię czytać. Nie będę czytał.”

Dziś, po 6 miesiącach, zobaczyłam w jego ręku książkę Alberta Camusa! Sam ją wybrał! Oczy miałam jak spodki! 😉

Punkt 3?

3/ Uczniowie prowadzą też elektroniczny dziennik czytania (na Google doc, dostępny przez nauczyciela), zapisując tytuł, autora, i przeczytane strony. Zapisują też tytuły książek o których słyszeli i chcieliby przeczytać.

Zaczęliśmy w drugim semestrze. Ale jeszcze nie widzę efektów, dopiero minęło klika tygodni. Natomiast dla urozmaicenia konferencji tylko ze mną wprowadziłam co kilka tygodni ustną wypowiedź na temat swojej książki.  Do tego nadaje się Flipgrid, który moi uczniowie znają już z innych wcześniejszych projektów i zajęć.

O zastosowaniach Flipgrid pisałam w Co ma Flip do Flapa, a wiem, że coraz więcej nauczycieli zna ten program. Darmowy serwis daje możliwość utworzenia jednej „klasy” z wieloma tematami, na przykład „powiedz parę zdań na temat książki, którą właśnie czytasz”

booktalk1

Może się wydawać, że nie jest to takie ważne, po co używać jakiś program, skoro można pogadać w małych grupach w klasie? No tak, ale czas na „pogadanie” w klasie jest ograniczony. A technologia wciąż dzieci interesuje. Czas interakcji (oglądania i słuchania wypowiedzi o książkach w tym przypadku) był spory, bo…

responses1

aż 4,9 godziny! Na lekcji przeznaczyłam na nagrywanie, odtwarzanie i nagrywanie informacji zwrotnej w sumie tylko 20 minut! Czyli uczniowie nie tylko na lekcji ale i po lekcjach sprawdzali co kto powiedział na temat swojej książki. Zadałam im też informację zwrotną, więc nagrali krótkie komentarze. Widać je jako małe kółeczka pod „selfie” każdego ucznia.

booktalk2

Na przykład Haruka opowiedziała o swojej książce

A druga Haruka (mam w klasie dwie „Marysie” 😉 ) odpowiedziała jej.

Satoshi, jeden z najsłabszych językowo, też powiedział parę słów.

To była nasza pierwsza próba. W planie jeszcze trzy takie „rozmowy o książkach” a uczniowie, wiedząc o tym (widzę to na lekcjach) starają się więcej przeczytać by mieć coś więcej do powiedzenia następnym razem.

Ot, jeszcze jeden sposób na zachęcenie uczniów do czytania „dla siebie” a nie „na stopień” czy „do napisania wypracowania”. Widzę, że moi uczniowie z entuzjazmem dzielą się wiedzą, opowiadają na Flipgrid.com (a potem też na przerwie, jak zauważyłam!) o tym co czytają. Inspirują i nakręcają siebie nawzajem na nowe tytuły – mam nadzieję, że zapiszą je w dzienniku elektronicznym i w ten sposób wypełnimy Punkt 3.

I może w ten sposób zaczną znów sami z przyjemnością czytać? I jeśli mają wolną chwilę to sięgną po… książkę?

A na pytanie „czytanie czy serfowanie” odpowiedzą… „jasne, że czytanie” 🙂

Copyright © 2017-2018 oczkiemwedukacje.pl © 2017-2018 Wszystkie prawa zastrzeżone
%d bloggers like this: