Dojrzałość emocjonalna i społeczna, Edukacja w 21 wieku, Uczenie się przez całe życie

Kolejna lekcja empatii

Około 200 uczniów w pierwszej licealnej, 25 wycieczek – dwa dni po 3 godziny każdego dnia. Ogrom organizacyjny, ale jakaż korzyść dla wszystkich! Gdzie uczniowie jechali? Do wielu lokalnych szkół w biedniejszych rejonach stołecznej aglomeracji, a jest ich dziesiątki. Szkoła dla dzieci niewidomych, niedosłyszących, z zespołem Downa, z wieloma zaburzeniami rozwojowymi. Szkoła muzyczna i plastyczna. Szkoła przy sierocińcu. Szkoła dla dzieci po wszelakich traumach. Szkoła przy gigantycznym wysypisku śmieci – dla dzieci tragarzy śmieci, zarabiających dosłownie grosze.

I do tej ostatniej wybrałam się z ośmioma powierzonymi mi uczniami. Dwóch chłopców, sześć dziewcząt, z kilku różnych krajów. Zabraliśmy przygotowane przez szkołę na ten cel materiały – nowe białe t-shirty, farby, gumki, rękawice, płachty na ziemię lub stół, by nie pobrudzić farbą.  A dodatkowo kilka torebek różnych koralików i rzemyków.

Wejście do szkoły przy wysypisku śmieci.

Na miejscu okazało się, że szkoła na szczęście położona jest troszkę na uboczu ogromnego placu na którym stały już drewniane wózki wypełnione posegregowanym towarem – plastiki na jednym , papiery na drugim, puszki na trzecim, itp. W mieście nie ma zwyczaju segregowania śmieci, a przynajmniej nie w dzielnicach domków jednorodzinnych. Tu przyjeżdża taki drewniany wózek ciągnięty lub pchany przez tragarza, który pałąkiem wyciąga z naszego śmietnika to co mu potrzebne. Raz jeden podjeżdża po papier, raz inny po plastik, raz po puszki lub butelki. My w domu staramy się segregować dla nich, by nie musieli grzebać.

Ale wróćmy do szkoły przy wysypisku. Jak widać na powyższych zdjęciach, zbudowana jest z pustaków, cementem przyklajstrowanych do siebie, ot, byle się trzymało. Przydział prądu (o ile mają fundusze na opłaty) w takich konstrukcjach jest niewielki, na parę żarówek, mały wiatrak, i tyle.

Całe szczęście, że wiał lekki wiatr, który przesuwał zatęchłe śmieciowe powietrze nieco dalej, choć jak zmieniał kierunek, to dusiłam się od smrodu. Dzieciom tragarzy nie przeszkadzał zupełnie. Zaraz po lekcjach przecież lecą na zwały szukać skarbów!

Dzieci ze starszej klasy (w różnym wieku) z wielkim zainteresowaniem obejrzały film z Youtube’a (chłopcy z naszej szkoły szybko podłączyli jeden laptop przez Hotspot z telefonu) o farbowaniu t-shirtów. Od razu zabrały się za najtrudniejszą wersję, skręconą kolorową spiralę.

Wszyscy współpracowali, pomagając sobie nawzajem. Nasi uczniowie, na początku nieśmiali, bo to dla niektórych była pierwsza konfrontacja z takim poziomem życia, w niedługim czasie zbratali się pomimo bariery językowej. W ciągu godziny wszyscy mieli zakończony pierwszy etap farbowania koszulek.

A potem była kolej na koraliki. Tu już niepotrzebny był film, wszyscy zrobili sobie po jednej lub dwóch bransoletkach na gumce z rzemykiem.

Najczęstszy wybór liter to imiona, ale kilkoro uczniów zrobiło sobie taki napis:

„Bądź szczęśliwy” – będzie codziennie przypominać, że pomimo trudności i życia w biedzie, z optymizmem i humorem patrzą na świat. Może wizyty uczniów z innych szkół i współpraca między szkołami sprawią, że będą szczęśliwsi, lepiej wyedukowani niż ich rodzice, a Indonezja przesunie się kiedyś wyżej na liście najszczęśliwszych państw na świecie.

Copyright © 2017-2018 oczkiemwedukacje.pl © 2017-2018 Wszystkie prawa zastrzeżone
%d bloggers like this: